Od dawna przymierzałam się do tematu maty sensorycznej...ale zawsze było coś ważniejszego. Teraz zmotywował mnie Karolowy tata kiedy wymyślił zabawę "gołe stopy". Zarówno Franek jak i Karol szaleli. Zabawa polegała że ściągali skarpetki i biegali po pokoju, po wykładzinie, po kocach, po łóżku. Wtedy pomyślałam że skoro tyle frajdy maja to można by pomyśleć o rożnych strukturach i zrobić dawno planowaną matę sensoryczną...Głównie pod Franka który to ma obsesje skarpetkową i skarpetki po założeniu ściąga w dwie sekundy i na bosaka biega...mało tego jak widzi u Karola skarpetki to też mu chce ściągać. Ale wracając do maty...
Do maty wykorzystałam:
- gąbki kuchenne dwa opakowania - jedno naklejałam stroną gabki do góry drugie tą ostrą
- druciki kuchenne
- plastikowa podkładka na zlew
- ściereczki kuchenne zawiązane na supełki
- słomki
- piórka
- nkrętki po słoiczkach dla dzieci - ulubiona część maty Frania:)
- plastikowe nakrętki po napojach
- fasola
- różne dywaniki, kupiłam po 2 zł za sztukę w Komforcie - wyprzedawali próbniki które wyszły z kolekcji rozmiar chyba 40x30 cm za 2 zł...
- folia bąbelkowa
- kamyki ozdobne gładkie
- futerko
- podkładka antypoślizgowa
- klej na gorąco (w pistolecie)
- no i najważniejsze...stara KARIMATA jeszcze z czasów liceum która leżała sobie na strychu i czekała na właściwy moment;)
Początkowo planowałam zrobić takie podkładki sensoryczne - na podkładkach na stół korkowych miałam naklejać różne rzeczy...ale całość wyszła by dość drogo bo jedna podkładka to koszt minimum 5 zł, wiec zrezygnowałam...
W internecie można znaleźć sporo inspiracji na temat mat sensorycznych...ja też nim zrobiłam sporo się naoglądałam:) a w końcu zrobiłam taką pod chłopaków...
Wybaczcie za jakość zdjęć...ale mam od pewnego czasu problemy z aparatem:(