ciastolina domowej roboty

Niedawno Agnieszka prezentowała ich przepis na ciastolinę, nie mogliśmy nie spróbować:) Zrobiliśmy dokładnie wg jej przepisu, jedynie barwniki spożywcze zastąpiliśmy barwnikiem do jajek na Wielkanoc - dużo tańszy i akurat u nas w domu był.
 Przepis Agnieszki:
- 2 szklanki mąki pszennej
- 1 szklanka soli (drobnej, nie kryształki)
- 2 łyżki oleju roślinnego
- 2 łyżki (płaskie) proszku do pieczenia
- 1, 5 szklanki wrzącej wody (takiej co to dopiero się przegotowała) + barwnik.

  Zabawa  zaczęła się już w trakcie przygotowywania ciastoliny, Karol z drewniana łyżką czekał na poszczególne składniki następnie je mieszał, jak masa lekko przestygła ja ją już wyrobiłam...i oddałam w ręce Karola, który zaopatrzony w kilka kompletów foremek do ciastek...zaczął szaleć.  Kiedy powstały już wszystkie kształty jakie zaplanował przystąpił do ozdabiania - cekinami i brokatem. Troszkę ciastoliny połączyliśmy z brokatem i mieliśmy wersje już na gotowo brokatowa. A te "dzieła" które Karol sam ozdabiał brokatem dla jego utrwalenia psikaliśmy lakierem do włosów Karolowej babci:) Gotowe dzieła trafiły na kaloryfer.


Powstało sporo prezentów, m. in. dla prababci z okazji 95 urodzin, dla niani Moniki - z którą nadal mamy kontakt i mam nadzieje ze tak pozostanie:), dla pań przedszkolanek, kilka ozdób już na Wielkanoc...ale to będziemy stopniowo pokazywać:)

Jedyny minus jaki ja zauważyłam (Karolowi nie przeszkadzało) to ze ciastolina strasznie ręce wysusza. Jednak frajda tworzenia jest o wiele większa i niebawem znów do tego wrócimy:)