Szyć nie potrafię, no ale czasami trzeba. Właśnie nastały czasy na TRZEBA...wczoraj pisałam, naszego koali TU...Karola uspokoiło jedynie zapewnienie, ż emu takiego uszyję...chm, no tak uspokoiło...ale co dalej? Ciągle dopytywał kiedy mu uszyję, więc trzeba było w końcu zabrać się do roboty;) Wzór na koalę znalazłam TU, nie mam pojęcia kto jest jego autorem, ale uratował dobry humor i spokój Karola:) tzn. w linku jest już gotowy uszyty koala, ale skopiowałam, nakleiłam do Worda powiększyłam i wydrukowałam, następnie wycięłam i przeniosłam na polar. Akurat miałam szary koc z polaru kupiony w Ikea na układ słoneczny i fazy księżyca które od dawna planuję zrobić Karolowi, białe i czarne elementy to już filc. Wszystko powycinałam, zszyłam jak umiałam;) do środka napchaliśmy waty i mamy koalę:) Karol prze szczęśliwy chodzi z nim wszędzie:)
ale to nie wszystko, kiedy ja szyłam Karol nie próżnował...jutro zobaczycie efekty:)