Jest to naprawdę świetnie pomyślana gra, która dostarcza wspaniałej zabawy. Jeden zestaw pozwala na zagranie od dwóch do sześciu osób. W skład wchodzi: 120 kart, 2 burrito, 6 znaczków obrażeń oraz znacznik najlepszego gracza.
Celem „Latającego burrito” jest zakończyć grę z jak największą ilością punktów. Cała rozgrywka składa się z 2 rund. Podczas nich odrzucamy i dobieramy karty tak aby jak najszybciej zebrać zestawy 3 jednakowych kart. Dodam, że karty ułożone są na stole w stosach po mniej więcej 15 kart – nie musi być dokładna ilość – nie o to chodzi i dobieramy je w ten sposób, że gracz zabiera ze stosu po prawej stronie i odrzuca zakryte karty na stos gracza po lewej stronie. Moje karty odrzucone stają się stosem kart do dobieranie dla gracza po mojej lewej stronie – i tak wszyscy postępują wszyscy gracze. Jeżeli na stosy nie są idealnie ułożone – to też nic – chodzi o dobrą zabawę.
W rozgrywce należy postarać się o to, żeby zebrać jak najszybciej zestaw 3 jednakowych kart – odrzucamy po jednej karcie z ręki i dobieramy nową. Gdy w ręce mamy już taki zestaw, to kładziemy go przed sobą na stole. W ręku nie możemy mieć więcej nić 5 kart! Fajne jest w tej grze, że wszyscy grają w jednym czasie. Najlepiej zacząć na dany znak – na przykład ktoś krzyczy burrito i zaczynamy. Za każdy zestaw otrzymujemy 1 punkt. Jednak za każdy zestaw kart bitew „Burrda”, „Wojna na burrito”, albo „Pojedynek” otrzymujemy 2 punkty. Robi się coraz ciekawiej! Gdy w ręku masz zestaw kart bitew, kładziesz je odkryte na stole i krzyczysz ich nazwę, na przykład „Pojedynek na burrito”. Gdy wywołujemy bitwę, inny natychmiast przerywają rozgrywkę. Każda z powyższych bitew, rozgrywa się nieco inaczej.
Żeby nie psuć frajdy z odkrywania, przedstawię tylko jedna formę – „pojedynek”. To rozgrywka w iście kowbojskim stylu. Dwóch graczy bierze po jednym burrito do ręki, odwracają się do siebie plecami, na głos odliczają kroki: 3,2,1, następnie krzyczą burrito, odwracają się i rzucają w przeciwnika. Kto zostanie pierwszy uderzony – przegrywa. I w tym miejscu mamy mnóstwo możliwości, bowiem możemy robić uniki, chować się, odwlekać czas odliczania. Podczas inny bitew można też chować się za pozostałych uczestników, użyć burrito, żeby odbić te lecące w swoją stronę. Możliwości jest wiele, ale są też pewne zasady – bardzo dokładnie opisane przez autora gry w instrukcji, których nie należy przekraczać.
Nie muszę chyba wspominać, że gra ta nie tylko dostarcza wrażeń, związanych z szybkim znalezieniem tych samych kart – oj, niektórzy mogą szybko stracić nerwy, ale frajdą są właśnie „burritowe” pojedynki. Tak naprawdę nic się nikomu nie stanie. Burrito przygotowane są tak, że nawet jak nimi zostaniemy uderzeni (autor zaznacza, żeby nie celować w głowę), to i tak nic nam nie będzie – oprócz, dużej ilości śmiechu i dobrej zabawy. Polecam zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. super zabawa!