Nasze
tegoroczne odkrycie
to Polana Szymoszkowa. Można wejść, można wjechać wyciągiem. My
z racji, że to było nasze pożegnanie z górami, ze względu na
czas i frajdę dla chłopców wjechaliśmy. Z Polany Szymoszkowej
asfaltem można przejść na Gubałówkę.
My co roku na Gubałówkę
dla frajdy dzieci wyjeżdżaliśmy, w tym roku także...i to nasza
ostatnia tam wizyta była. Przeraża mnie poziom kultury ludzi
wsiadających do wagoniku! Franek o mało co nie został staranowany
przez jakichś pseudo turystów (popularnie zwanych „Januszami”)
bo tak im spieszno było do zjazdu! Najciekawsze, że obcokrajowcy
potrafią kulturalnie stać w kolejce z przerażeniem jednocześnie
patrząc co się wyrabia. Biorąc pod uwagę, że kolejka jeździ co
chwilę naprawdę nie ma się co spieszyć. Każdy wjedzie! Każdy
zjedzie! Dużo by na ten temat można było mówić, ale to nie jest
miejsce na to. Z kolei na Polanie Szymoszkowej ludzi niewiele, widoki
o niebo lepsze niż z Gubałówki, kolejka krzesełkowa (6 osobowa)
jedzie długo, zatem frajda większa. Od teraz to będzie nasza
tradycja już podczas pobytu w Tatrach. Aaaaa i kolejka na Szymoszkową jest tańsza niż na Gubałówkę.